Koniec nie znaczy wcale że już prosta droga do finału...
tutaj na szczęście wicher powalił 4 brzózki inaczej byłoby mokro w butach. Ktoś wcześniej kawałek po pniaczku próbował, ale wątpię czy przeszedł
potem jeszcze naokoło do kesza bo między rowem a keszem stało małe bagienko
nie mówiąc już o tym że cała grobla z całą swoją zaciętością wysokich traw broniła dostępu do kesza. W te i nazat doszliśmy na ostatnich nogach już :)