Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Logs Bajkowo rowerowo    {{found}} 95x {{not_found}} 0x {{log_note}} 1x Photo 2x Galerij  

3663483 2021-05-09 13:07 malenstwo (user activity1561) - Gevonden

4/7

Ło matko, co tu się działo w drodze do tego kesza! Chcieliśmy iść od kesza Geohotel #3. Niestety oddzielała nas rzeczka. Ja stwierdziłam, że sobie darujemy i wracamy, ale mężu się uparł... No i znalazł gdzieś ledwo trzymające się drzewo i stwierdził, że idzie... no i dziad przelazł! No to jeszcze tylko ja i pies:PPies miał łatwiej, bo z chęcią przepłynął rzeczkę (dzisiaj upał, że hej), natomiast ja, ze swoją równowagą miałam gorzej... Na szczęście drzewo miało dwa pnie, po których można było iść po jednym jedną stopą, a po drugiej drugą... tylko, że pod koniec robiło się prawie szpagat:PTak czy siak, po kilku minutach mojego marudzenia pod nosem, i przesuwania stóp o 2 cm na minutę udało się - byłam na drugim brzegu :D

No to idziemy na kesza! Nie doszliśmy jeszcze do ścieżki rowerowej, kiedy nasz pies nagle cap w krzaki i w ostatniej chwili widzimy, że próbuje coś złapać... Patrzymy, a to ledwo żywa szynszyla! A kawałek dalej - druga... Co tu robić? Do samochodu kilka kilometrów, my nie mamy nic w co moglibyśmy je wziąć, a pies zainteresowany jak głupi... Stwierdziliśmy, że za bardzo im nie pomożemy, więc tylko zostawiliśmy im trochę wody i ruszyliśmy dalej. Tylko, że idąc na kesza, cały czas o nich myślałam - więc postanowiłam coś z tym zrobić. Udało się wrzucić ogłoszenie na jedną z grup fb o zgubionych zwierzakach i jedna dziewczyna powiedziała, że podjedzie z klatką i pomoże je złapać.

Uff... to my szybko myk po kesza jednego, kolejnego i wracamy te kilka km po auto, żeby potem tu wrócić i je złapać. Na szczęście się udało - szyszki były na tyle zmęczone i długo już się tułały, że nie uciekały. Dziewczyna zabrała je do lecznicy, a my mogliśmy już ze spokojnym sumieniem wracać do domu...

A kesz bez problemu, choć ja obstawiałam drugą poręcz (dzwoniąc w tym czasie gdzie się da w sprawie szyszki:P).

Dzięki za kesza, bo gdyby nie on, nie udałoby się ich uratować!