Z początku myśleliśmy, że to będzie lajtowy zwyklak, ot taka malutka przerwa na całej naszej, zaplanowanej na dziś trasie. Zmieniliśmy zdanie, gdy doszliśmy szlakiem na 60m od kordów kesza i zaczęliśmy się zastanawiać jakim kurfa cudem mamy TAM zejść/zjechać? Nagle z dołu, przez gęstwinę, zaczęły wydobywać się jakieś głosy, sapanie... Po chwili dało się zauważyć trzy postacie, zmierzające w naszą stronę krokiem pełzająco raczkującym. Jakaś szalona rodzinka zrobiła sobie tędy skrót z zielonego szlaku na niebkeski. Dzięki nim, ukazała nam się ścieżka - wąska, stroma, śliska i pełna liści, jednopasmówka na orczyk. No! To już wiedzieliśmy co nas czeka

trzeba było tylko tą wiedzę wprowadzić w czyny, hahah. Czego się nie robi dla kesza ^^ Na miejscu chwilę się pokręciłam, bo kordy na OC kierowały mnie lekko w górę a na GC lekko w dół. Pojemnik znalazłam na wypadkowej obu tych współrzędnych

rewelacyjnie się czyta tak stare logbooki. Kesz zdobyty z rodzinką i piesełem na niedzielnym wybiegu w dzicz. Dzięki wielkie za pokazanie miejsca i kesza, pozdrawiam!