Wpisy do logu Noc spadających gwiazd 11x 10x 9x 2x Galeria
2020-08-07 20:55 morrison-1986 (2536) - Uczestniczył w spotkaniu
Udało się zawitać. Trochę spontanicznie, trochę nie planowanie (choć jednak trochę planowanie:)), trochę "przy okazji".
Konkretnie to dlatego, że byłem z Żonką w uroczych, atrakcyjnych krajobrazowo, wspaniale rozwiniętych i fantastycznie odnowionych Brzezinach. Na jedzonku w restauracji którą ulepszyła po swojemu kobieta z makaronem Vifon na głowie. Zastanawiam się szczerze, jakież to jeszcze utajnione atrakcje oprócz tego jedzenia Brzeziny mają w swojej ofercie. Niewątpliwym jest, że zaoferować mogą wpi***ol od miejscowych.
Ja generalnie wiedziałem, że jest to wielce atrakcyjny kurort wypoczynkowy. Miejsce podróży elit. Enklawa celebrytów. Mnie dane było poznać je jedynie z szybkich przejazdów po trasie. Ale teraz mając chwilę czasu w zapasie i parkując auto kawałek obok docelowego punktu, mogliśmy oddać się uciechom i radościom wynikającym z wielce satysfakcjonujących spacerów alejkami miasta, które przypominały mi legendarne praskie złote uliczki. I cytując klasyka "wspaniałe to były chwile, nie zapomnę ich nigdy". Będę tam wracał wspomnieniami, marzeniami, uciekał do tych chwil radości w każdej możliwej sekundzie gdy najdzie mnie ochota na oniryczny nastrój.
Będę przywoływał chwile, kiedy jegomość ubrany w kolekcję moda w stylu Pepco z sezonu 87/88, tłumaczył pod lodziarnią iż dostał za mało loda. Będę przywoływał wspaniałe fasady zrewitalizowanych budynków. będę przywoływał rewelacyjnie odnowione drogi podczas których krocząc nie trzeba podnosić nóg bo chodniki prowadzą niczym ruchome schody w dubajskim hotelu.
Ale cóż... czas naglił, trzeba było opuścić po strawie ten wspaniały kurort seksu i biznesu i ruszyć dalej. Na event.
Samo pojawienie się nie było przez nas jakoś specjalnie zaplanowane. niby wspominałem Jaśkowi, że gdzieś tam pojawia się taki plan ale nie było to nic pewnego. Do tego stopnia było to niepewne, że zaopatrzenie kupowaliśmy jeszcze w Brzezinach (w sumie się dziwię, że chłop nie pokazał mi świniaka z pytaniem "z tego kiełbasa może być?!?!). Ale gdzieś tam szkoda było przeoczyć bo i okazja była całkiem fajna i reklamowana jako noc spadających gwiazd.
I tym sposobem zawitaliśmy niespodziewanie dla nas samych (i chyba dla większości osób) na event.
Tematów multum. Choć faktem jest, że wiele przez te wszystkie lata się nie zmieniło i nadal rozmawia się o pojemnikach po kanapkach schowanych pod drzewami, grzebaniu po dziuplach i wkładaniu palca w dziury w słupach.
Mnie najbardziej jednak zaciekawił wątek o jedzeniu vege. I tu muszę pochwalić i przybić wirtualną piątkę! Bo nikt, nigdy wcześniej w tak jasny dla mnie sposób, powiedziałbym iż nawet wzorcowy i podręcznikowy... nie zachęcił mnie aby dalej jeść mięso i nigdy z tego nie rezygnować:). Nie żeby przyszło mi to na myśl ale padło wiele argumentów kiedy w głowie mój głos mówił "stary, robisz dobrze, żryj dalej mięcha w opór":).
Czy widziałem spadające gwiazdy? Pięć. Dosłownie. Ułamki sekund, które przeoczyć można by mrugnięciem. Ale widziałem. I to chyba pierwszy raz w życiu. Ale rezultat nie jest faktycznie zbyt obfity biorąc pod uwagę fakt, że leżeliśmy z boku na trawie przez około godzinę wpatrując się w niebo;).
Gospodarzom serdecznie dziękujemy i przepraszamy za pojawienie się przed czasem;)! Dziękujemy za atmosferę, przygotowanie suto zastawionego stołu, skrzynki (te do siedzenia!), borówki, grilla i ognicho (kiedy ja widziałem ostatni raz prawdziwe ognicho(?!?!?!?), za możliwość głaskania psiaka (cudny jest!!!). No i zazdraszczam Wam tej Waszej miejscówki:)! Macie tam naprawdę błogo i rajsko:). Zazdro po stokroć:)!
Dzięki wszystkim! Marcinowi i Ani w szczególności! I do zobaczenia! Diabli wiedzą kiedy i gdzie:)...