Wybrałem się po skrzynkę rowerem. Teren bardzo bagnisty, zarośnięty tak, że nie widać czy następny krok w bagno czy nie. Dzielnie przedzierałem się przez coraz bardziej trudny teren (rower ciążył). Dotarłem do jakiegoś wykrotu. GPS wskazywał 150-200 m do skrzynki, a przedemną gęsta ściana krzaków, drzew i wszystkiego, coraz więcej wody. Zawróciłem

. Cały mokry, buty przemoczone do tego zaczęło padać.... echh. Mimo wszystko niezła wyprawa była