Wreszcie się udało! Jak to dobrze, że w końcu nie dająca o sobie zapomnieć skrzynka zamienia się w uśmiechniętą buźkę.
Dzisiejsze podejście było chyba czwartym. Wcześniej zawsze coś szło nie tak - albo skrzynki nie było albo pojawiali się mieszkańcy i trzeba było odpuścić.
Coś czuję, że tuje wokół kapliczki nie zostały wycięte bez powodu. Wizyty keszerów, w tym między innymi jedna z moich, kiedy byłem widziany z głową między drzewami miały prawo budzić niepokój sąsiadów
Obecna lokalizacja pojemnika jest w mojej ocenie znacznie lepsza, gdyż umożliwia szybkie i swobodne podjęcie kesza. Z racji, że wokół drzewa chodzi sporo mrówek, do obsługi skrzynki może być przydatna rękawiczka.
Dzięki za kesza i kolejną okazję do powrotu w te strony!