Dzięki koordynatom i wskazówce szybko domyśliliśmy się, gdzie szukać. Pewność zyskaliśmy, gdy przybiegł czarny kundelek na głaskanie, jak wspomniano z którymś z poprzednich wpisów

Nie wiek, czy teren był bardziej zadbany gdy była możliwość zwiedzania, ale dzisiaj mieliśmy spory problem z roślinnością, do skrytki przedarł się jedynie najwyższy z nas, Piotrek, mi pokrzywy sięgały powyżej pasa, o naszej trzylatce nie wspominam nawet

Ale w końcu była wymówka, by podjechać do Szczytnej, rodzinka Parszywców pozdrawia!