I to są moje klimaty! Pierwszy etap był pechowy. Za pierwszym razem w ogóle o nim zapomnieliśmy, a przy powrocie drugi raz w to miejsce nie mogliśmy go znaleźć przez dłuższy czas. Chyba dopiero za trzecim razem Dex w końcu znalazł ten "patent".

Drugi etap był super. Początkowo zwątpiłam, czy to na pewno tam, ale nie było innego miejsca ukrycia, a dodatkowo podpowiedź jest dosyć jasna. Już w środku w poszukiwaniu kesza przydała się latarka. Specjalne podziękowania dla Dexa, który po wpisie pomógł mi potem uwolnić się z tych lochów.

TFTC