Ech... nie powiem, zeby to była latwa skrzynka... Zdobywana razem z QLogic'iem. W najglebszych miejscach woda siegala do polowy lydki mniej wiecej, najplytszych, omywala tylko wodery. I mysle, ze w kaloszach to bym nie chciala tam isc.. Jest dosc slisko, wiec grunt trzeba nieco badac, a orzynajmniej uznalismy to za rozsadne, by to robic;). W okraglym kanale szlismy okrakiem, zeby strumien plynacej "wody" przeplywal miedzy nogami. Bylo to cholernie meczace na dluzsza mete... Srodkiem isc nie chcielismy, bo strumien byl na tyle silny, ze ograniczal nieco mozliwosc pewnego stapania, a slisko na tyle, ze wolelismy nie wyladowac w tym metnym plynie. Kilka razy mocniej mi serce zabilo, jak mi but pojechal;) Powietrze tez niezbyt przyjemne. Szlismy i szlismy, a konca nie widac.. Ale dotarlismy, tylko sie wpisalismy, chwila odpoczynku i jazda. Powrot zajal nam troche mniej, bo juz droga "znajoma". A jaka radosc jak sie widzi swiatelko na koncu tunelu do wyjscia

Jak dla mnie, byl to najtrudniejszy zdobyty przeze mnie kesz i mysle, ze niepredko zdarzy mi sie cos rownie wymagajacego. Na drugi tunel, jaki byl w planach tego dnia, troche nam odebralo ochote, ale to nawet lepiej, bo niedlugo potem sie rozpadalo.