Kesz zaliczony z Soutyssem w ramach pierwszej części poświątecznego ścieżkowego spaceru. Tym razem na szlaku nie spotkaliśmy keszerskiej braci, więc ze spacerem zeszło nam się nieco dłużej niż w ubiegłym roku, a brak dodatkowych głów do rozkminy i ciał do maskowania dawał się boleśnie we znaki. Soutyssowi sprzyjało szczęście w grzebaniu, mi raczej psikus
Powiedzmy, że ten kesz znaleźliśmy w trzecim podejściu. Czwarte utknęło.