Kesz zaliczony z Soutyssem w ramach pierwszej części poświątecznego ścieżkowego spaceru. Tym razem na szlaku nie spotkaliśmy keszerskiej braci, więc zeszło nam się nieco dłużej niż w ubiegłym roku, a brak dodatkowych głów do rozkminy i ciał do maskowania dawał się boleśnie we znaki. Tym razem Soutyssowi sprzyjało szczęście w grzebaniu, mi raczej psikus
W namierzaniu mymłona też lepszy był Soutyss. Cóż, w końcu facet

TFTC