Wyprawa "ŻYWIEC 2011, czyli 200 km po Rybniku i okolicy" Całe zamieszania to moja wina. Jest ...upa wołowa i tyle. Zamiast wziąć pod uwagę dzień miesiąca, wziąłem numer miesiąca. No i cyferka druga była niewłaściwa. Żeby było śmieszniej tej byliśmy pewni więc kombinowaliśmy tylko i wyłącznie z pierwszą. Gdy pojechaliśmy na wyliczone współrzędne to nie było. To zaproponowałem, że pewnie był jakiś inny numerek. I drogą tentegowania uznałem, że pewnie chodzi o znak ograniczenia do 30 km/h. No i podstawiliśmy taki numerek. Co ciekawe kordy wyszły na linii tunelu więc drugi raz ruszyliśmy w teren. I znowu kopanie. I nie wiedzieć czemu nie znaleźliśmy
A kesz pewnie gdzieś spokojnie leży.