Nieopodal rzeki pomiędzy drzewami, coś biega w trawie przebiera nogai.
Ruszają się krzaki, rusza się trawa i tylko coś ponad trawę wystawa.
A to na lewo, a to na prawo wiedzie trop w trawie, wydłuża się żwawo.
To zając spitala myśląc o cudzie zanim na święta zjedzą go ludzie.