Logs Pepi, Luci, Bom y otras chicas de Marian
13x
0x
3x
1x Galerij
2019-07-27 18:06
meteor2017
(
3454)
- Gevonden
Dzisiaj byśmy się nigdzie nie wybierali, bo jak dla nas za ciepło... ale dowiedzieliśmy się od sąsiadki, że dziś właśnie będą u nich skuwać balkon. Dlatego postanowiliśmy rano zanim zaczną i zanim zrobi się gorąco, uciec do lasu i co prawda najbezpieczniej by było do najbliższego lasu, ale ostatecznie wybraliśmy odległy o jakieś 15km zagajnik z dzikimi mirabelkami, które przy okazji mogliśmy narwać. Wieczorem została opublikowana ta skrzynka, prawie na naszej drodze, więc postanowiliśmy nieco zboczyć i pojechać trasą równoległą.
Wstaliśmy rano, ale nie zdążyliśmy wyjechać, bo już o 8-ej ruszyły wiertary (w sobotę!). Jakoś udało się zebrać i wyjść o 8:30 i o dziwo mimo niesprzyjających warunków niczego nie zapomnieć - większość była spakowana wczoraj, ale część trzeba było przyszykować rano, albo wyjąć z lodówki. A mieliśmy sakwy wyładowane jedzeniem, książkami, do tego hamak, minibule... żeby wymienić tylko najważniejsze akcesoria. Jechało się dobrze, bo co prawda niebo było w połowie bezchmurne, ale słońce było schowana za dużą chmurą na pół nieba, do tego jechaliśmy pod lekki, dopiero wzmagający wiatr który przyjemnie chłodził... zresztą był jeszcze poranny chłodek, więc było dosyć przyjemnie.
Tak w ogóle ta droga rowerowa do Park of Poland jest fajna, ale zupełnie bez sensu... żeby na nią dziś dojechać mieliśmy do wyboru
- pojechać Korytowem i przez mostek na Pisi przebić się przez las
- przy młynie zjechać na dawną pięćdziesiątkę i nią przyciąć
- pojechać przez Wręczę i się od PoP cofnąć do mostku
ostatecznie wybraliśmy drugą opcję, bo choć nie lubimy tej bardzo ruchliwej drogi, to jednak zależało nam na szybkim i w miarę sprawnym dojechaniu do punktu docelowego, więc odpuściliśmy sobie przebijanie się gruntówami, czy dodatkowe kilometry, na szczęście dziś o tej porze ruch był głównie do Żyrardowa. Swoją drogą taka droga rowerowa powinna być dalej w kierunku Żyrardowa, ba! coś takiego powinno być przy każdej drodze krajowej i wojewódzkiej!
Po drodze minęliśmy ze dwie ekipy koszące pobocza, więc trochę baliśmy się że trafimy na podobną przy skrzynce, albo przy torach obok docelowej miejscówki. Gdy dojeżdżaliśmy, zobaczyliśmy że obok skrzynki stoi jakiś dymiący pojazd z gatunku tych co topią asfalt do robienia łat... na szczęście nie centralnie na mostku, lecz kawałek dalej. Po dokładnym obejrzeniu wszystkiego, stwierdziliśmy że gniazdo os, czy pszczół jest za małe na skrzynkę "bardzo dużą", aż w końcu wytypowaliśmy jedyną możliwą miejscówkę (choć wcześniej odkręciłem coś, co nie było skrzynką). Z wyjmowaniem trochę się namęczyliśmy, nawet w trakcie zastanawialiśmy się, czy aby nie dać sobie spokój, bo baliśmy się że nie damy rady odłożyć... ale po tym jak oberwałem kawałkiem pręta zbrojeniowego (więcej o tym w ostrzeżeniu na czerwono na dole), stwierdziłem że skoro już okupiłem tę skrzynkę krwią, to trzeba ją podjąć, najwyżej w ostateczności skitramy w krzakach. Ale o dziwo chowanie poszło nam nawet odrobinę sprawniej niż wyjmowanie. Tyle że hasła nie znaleźliśmy, Werrona znów za dobrze je zakamuflowała. (Edit: logujemy dzięki uprzejmości autorki, aczkolwiek pół hasła udało mi się zgadnąć... to jednak nie wystarczyło do zalogowania kesza. Generalnie szukaliśmy dobrze, ale przy ówczesnym opisie faktycznie były wątpliwości, czy hasło jest w keszu, w filmie, czy gdzie indziej).
Trochę się napociliśmy, bo jednak było już dość ciepło, ale jak ruszyliśmy dalej, to przyjemny wiaterek (częściowo wygenerowany przez nas) trochę nas z powrotem ochłodził... tuż przed dojazdem na miejsce wyszło słońce i momentalnie zaczęło się robić za gorąco. Na szczęście zaraz dojechaliśmy na miejsce i zainstalowaliśmy się w cieniu. Nawet było sporo chmur co i raz, wtedy można było połazić i pozbierać mirabelki, pójść przeserwisować sąsiednią skrzynkę, pograć w bule... ale jak wychodziło słońce, to lepiej było siedzieć w hamaku, bo momentalnie robiło się za gorąco. Było ryzyko że dorwie nas jakaś ulewa, więc dobrze było wrócić nieco wcześniej, ale nie za wcześnie by jeszcze nie trwało demolowanie balkonu... ostatecznie jednak okazało się że wszelkie deszcze poszły bokiem, a my tylko dostawaliśmy nagle przyjemną porcję chmur (no, raz przez chwilę próbowało coś kropić). Zebraliśmy się w końcu przed 17-tą, bo bokiem szła czarna chmura deszczowa, a i nad nami była szczelna pokrywa chmur, więc był dobry moment by nie wracać na słońcu... po drodze nas nie zlało, cały czas było pochmurno (ufff), a w domu cisza. Klasyczny Happy End.
UWAGA NA SPADAJĄCE KAWAŁKI METALU PRZY WYCIĄGANIU SKRZYNKIi! W kryjówce są kawałki prętów zbrojeniowych i diabli wiedzą co jeszcze, jeden taki kawałek spadł na mnie i rozwalił mi wargę (dobrze że nie okulary i oczy!), Jak chowaliśmy, to słyszeliśmy podejrzane metaliczne chrobotanie, więc istnieje ryzyko, że coś tam jeszcze jest. Wyjmujcie powoli i ostrożnie.