Co tu robić? Serię zdobywaliśmy już dawno. Od tej pory przejeżdżamy tędy kilka razy w miesiącu i jakoś nie było po drodze. Wreszcie w czerwcu zajechaliśmy, poszliśmy na kordy, Mi sięgnął ręką po kesza, a tam....jeż. Daliśmy mu pospać i wróciliśmy raz jeszcze. O dziwo po miesiscu on wciąż tam jest. I żyje, żeby nie było. Chyba że to jakieś genialnie maskowanie. Co robić?