Wpisy do logu Mostek nad Kanałem Łasica 29x 1x 6x 24x Galeria
2019-04-21 23:53 Cezex (5167) - Znaleziona
Ło panie. Co to była za przygoda. Najpierw Iwonia rozkazała manewr okrążający zachodni, naszymi wozami bojowymi, ale niestety zatrzymały nas podmokły teren, rowy przeciw rowerowe i zasieki chaszczy. Wpadliśmy na pomył by takim razie pojazdy swoje zamaskować zasiekami wroga i uderzyć na względnie oczyszczoną drogą pod linią wysokiego napięcia, która... została zdemontowana 50 m dalej i trochę dalej nie było już nawet słupów. Grobowy głos Iwoni mówiący "750 do keza", "650m do kesza" brzmiał niczym automatyczny pilot Tupolewa mówiący o moim dalszym, niewiele lepszym, losie. Trzeba było jednak przeć dalej. Ślad na mapie pozostawiliśmy niczym lokalny pijaczek, bo a to zwalone drzewo, a to bagnisko, a to mrowisko, a to... droga. Tia. Na szczęście w poprzek, bo nie byłoby o czym dalej pisać. Droga ta była swego rodzaju granicą, bo za nią natrafiliśmy na zarośnięte pola i pozostałości zagród, które leśnicy pozostawili na pastwę zagajnika młodych brzózek. Spłoszyliśmy też dwie kaczki, ale niestety nie miałem wiatrówki więc obeszliśmy się tylko smakiem... Po dotarciu i zajęciu z marszu tytułowego mostu zarządziliśmy przeprowadzenie wywiadu elektronicznego i nie powiem, bez niego, kesza byśmy nie znaleźli. W szczególności pomogły wpisy Azymuta i zdjęcia po pracach sapersko inżynieryjnych batalionu bobrzego. Nie powiem, że nie podminowały one też trochę nasze morale. Drzewa brak, w środku akwarium, spoiler w wysokiej trawie... Cholerny Wietnam... Szukaliśmy i szukaliśmy aż w końcu Iwoni się chyba znudziło opalanie, bo kazała mi przejrzeć jedno z miejsc i bingo. No prawie. Znaleźć kesza to nie znaczy go mieć. Musieliśmy stoczyć chyba najzacieklejszą bitwę tego dnia i to z samymi korzeniami. Niestety skarb zgodnie z naszymi przypuszczeniami zamienił się w akwarium więc Iwonia mogła znów się poopalać. Na koniec słonecznej kąpieli daliśmy nowy dziennik, w podobno niezatapialnej strunowce. Potem Iwonia zapytała mnie, retorycznie czy idziemy jak przyszliśmy czy idziemy alternatywną drogą. Z takimi pytaniami jest ten problem że zawsze jakiś debil będzie chciał na nie odpowiedzieć. Z braku innych kandydatów musiałem jej odpowiedzieć i zanim biedna Iwonia zdążyła zaprotestować to już szedłem w nieznaneByło równie wesoło. Nie dla wszystkich oczywiście, bo poprowadziłem nas w obszar kompletnie opanowany przez wroga w postaci czerwonych mrówek. I wcale nie przesadzam. Pierwsze cztery mrowiska był oddalone od siebie o około 10 m a kolejne były porozsiewane wkoło też niedaleko. Znalazłem nawet mrowisko z wieżą luksusowych apartamentów zbudowanych w spróchniałej pozostałości brzozyNiestety Iwonia wykazała się ignorancją wobec tak nowatorskich rozwiązań ekologiczno deweloperskich i zdezerterowała tak szybko, że ledwie ją dogoniłem. Dalej nie mieliśmy już żadnych przygód i dobrze, bo i tak nam się zeszło coś koło godziny. Thx for cache.