Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Pomnik Raabego i Czugały    {{found}} 62x {{not_found}} 2x {{log_note}} 0x Photo 4x Galeria  

3024723 2019-04-03 14:45 Dombie (user activity1928) - Znaleziona

Lublin odwiedziłem w celach zdecydowanie niekeszowniczych. Ale ponieważ z głównym powodem mojej wizyty uwinąłem się szybciej niżbym pewnie sam chciał, pojawiła się pewna luka czasowa pomiędzy owym przedwczesnym zakończeniem a terminem odjazdu mojego środka transportu. Pomyślałem sobie zatem, że przejdę się trochę po mieście i napocznę je od keszowniczej strony.

Mój pierwszy kesz w Lublinie wytypował się sam. Był tak blisko miejsca załatwiania głównego powodu, że właściwie nie było innej opcji. Musiałem zacząć tutaj. Może gdyby było więcej czasu, to poszukałbym jakiegoś bardziej spektakularnego początku mojej przygody keszowniczej z Lublinem, ale nie było więcej czasu, więc postanowiłem nie marudzić i stwierdziłem, że najwyżej mój pierwszy lubelski kesz po prostu nie zapadnie mi w pamięć. No i zdziwiłem się! Ale po kolei...

Obiekt skryjówkowy zgodny z instrukcją kodowaną wypatrzyłem z dużej odległości, dlatego zbliżałem się do niego bez pomocy namierzacza. Kiedy pozostało mi do niego jakieś 70-80 metrów, zauważyłem kątem oka, że z lewej zbliżają się dwie studentki. Nie miałem co do tego wątpliwości, albowiem po pierwsze, wszędzie dookoła są obiekty zajmujące się studentami, po drugie wskazywał na to wiek wspomnianych osób, a po trzecie jedna z nich trzymała wielką książkę. Zwolniłem nieco kroku, żeby nie zacząć gmyrania w sąsiedztwie - jak mi się jeszcze wtedy zdawało - mugolskich studentek. Tymczasem one doszły do obiektu skryjówkowego i... same zaczęły gmyrać. Ta obserwacja zmotywowała mnie do tego, żeby przyspieszyć nieco kroku i powitać tak niespodziewanie napotkane koleżanki keszowniczki. Chyba się trochę speszyły (co mnie w sumie nie dziwi, bo gdybym bym na ich miejscu i zbliżyłby się nagle taki stary, brodaty wieloryb to też bym się speszył). Ale kiedy sięgnąłem ciut wyżej widząc, że ich gmyranie nie przynosi efektu i wyciągnąłem poszukiwanego, to zobaczyłem pewną ulgę na ich twarzach. Porozmawialiśmy chwilę, dokonaliśmy wpisów i poszliśmy dalej - każdy w swoją drogę. A ja - wbrew swoim wcześniejszym obawom - będę bardzo miło wspominał swój pierwszy kesz w Lublinie :)

Dzięki wielkie!