Wpisy do logu Sztolnia z Kominem 9x 0x 1x
2019-03-30 13:26 mainecoon123 (313) - Znaleziona
Ach co to był za dzień... Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc po zdobyciu ścieżki Olbrzym i wiekszości Opensztolningu przyszedł czas na Podziemny Swiat Ragnara. Nie ukrywam, że wielka w tym zasługa geotowarzysza z Czech BajkerPatejla, który wprowadził mnie - i nadal szkoli - w zawiłości technik linowych. Sztolnia z kominem była pierwsza. Bajker niczym Spiderman wspiął się od dołu, ale ja nie posiadam aż takich zdolności akrobatycznych, no i staram się ograniczać ryzyko urazów tam, gdzie jest to możliwe. W związku z tym żeby nie pozbawaić mnie radości logowania, przenieśliśmy się na górę, pozakładaliśmy co trzeba i elegancko na drabince dostaliśmy się do kesza.
Następna była Sztolnia 300 złotych - tu było miło, przyjemnie, spacerowo, rekreacyjnie
Kolejna - SZtolnia Odymiona. Tutaj przydały się kombinezony malarskie, bo nie wiem, czy pralka by sobie poradziła z takim poziomem zaświnienia garderoby. No i miałam trochę fuksa - w czasie odwrotu dokonywaliśmy róznych akrobacji, w nasteptwie czego spektakularnie dostałam z buta w nos... Szczęsliwie obyło się bez złamania, krwawienia, czy dewastacji okularów ( wtedy bym faktycznie kontynuowała eksplorację jako kret... )
Czwarta - szklarska wisienka, czyli Sztolnia Studencka. Po wczesniejszej konsultacji telefonicznej z AERem założyliśmy asekurację na czterech spitach i siup na dół. Sama sztolnia przepiękna, bajecznie kolorowa, no po prostu cud miódBajker mi jeszcze zafundował podziemna huśtawkę na linie; w koncu w każdym z nas zostaje trochę dziecka :). Po obowiązkowym zalogowaniu - pół godziny harówki, czyli wspinaczka starą szkołą ( Bajker wychodzi z załozenia, ze jeśli opanuję metode prusikową, to ze wszystkim sobie poradzę)
Potem jeszcze okoliczny GCearth
I tutaj popełniłam mały błąd taktyczny... Trzeba było resztę dnia wykorzystać na wędrówki naziemne, ale Gilów jest tak blisko... Była dopiero 15., a ja byłam tak rozochocona, że decyzja mogła być tylko jedna - jedziemy. Bajker założył asekurację na kratach i hopla na dół. A na dole oniemiałam z zachwytu... Ochom i achom nie było końca. Sztolnia swoim ogromem rzuca na kolana... Niczym podziemna katedra... Gdy już sie pozachwycaliśmy, zalogowaliśmy był czas się zbierać. I tu zaczęły się schody... Nie mam problemu z prusikowaniem, gdy mam jakieś oparcie dla drugiej nogi ( czy jest to drzewo, czy pionowa skała ), ale tu pierwszych kilka metrów musiałam pokonać wisząc w powietrzu... Niby nie jestem żadnym hipopotamem, ale nie mam tyle w rękach tyle siły, zeby unieść na nich tych swoich 55 kilogramów ( plus plecak... ). Po kilku próbach zawisłam na uprzęży niczym wór ziemniaków i z wolna zaczęło mnie ogarniac poczucie niepokoju... Ale Bajker jest wspaniałym towarzyszem - użyczył mi swoich ramion, abym mogła się dostać za skalną krawędź, gdzie już miałam jakieś oparcie. Radość była przedwczesna - wspinałam się na linie dynamicznej, i gdy zawisłam na potrójnym prusiku, z poczuciem rozpaczy obserwowałam jak zjeżdżam ponownie w dół ... No to powtarzamy operację, tym razem z poczwórnym. Ten, ku mojej nieopisanej radości wytrzymał, i dalszych ok 25 metrów bez problemu pokonałam. Ale gdy już się wytoczyłam za kratę, byłam kompletnie zniszczona... Miałam poważne obawy, czy dam radę siąść za kierownicę... Jakoś poszło :)
Baaardzo Ci, Sławku, dziękuję za zaproszenie do kapitalnych podziemnych obiektów. Nie mam słów, zeby wyrazić zachwyt.. I już się nie moge doczekać Slęży :)