Chyba nam z Tyrankiem z godzina zeszła na dworcu

jakoś byłam przekonana że jadę po tradycyjnego kesza. Na miejscu się skapnęliśmy, że jednak nie

później nie mogliśmy wyczaić o co chodzi z podpowiedzią, szczególnie, że kordy trochę nas zmyliły. Jak już odszukaliśmy co trzeba, to nie mogliśmy znaleźć finału. Dobrze, że istnieje coś takiego jak "telefon do przyjaciela"

dzięki za kesza. Fajny pomysł.