Za drugim razem znaleziona, bo za pierwszym siadły mi baterie w GPS a ten kesz zdecydowanie nie jest GPS-free. Kesz był mokry w środku. Na szczęście logbook był w miarę suchy. Wsadziłem kreta i panią słonicę, a w zamian wziąłem sobie kosteczkę. Aha i oczywiście tradycyjnie zaznaczyłem teren znaczkiem KOEDu. Niestety jak na złość nic nie latało nad lotniskiem, więc kesza zadaniowego nie zaliczyłem.