Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Marian. Słowo na niedzielę    {{found}} 11x {{not_found}} 0x {{log_note}} 3x Photo 1x Galeria  

2993158 2019-02-17 17:27 rekomendacja slawekragnar (user activity2078) - Znaleziona

Historia znaleziona na strzaskanych kamiennych tablicach, w jednym z narożników Domu Boga, doczytać wszystkiego nie sposób. Gdy w głos spisane owe wyrzeczesz, tedy głosy bitewne na jawie się staną słyszalnymi.

Slaweh Ragnarzedeh wznosił swe ramiona do Pana nie z prośbą, lecz w dziękczynieniu. Dziękował za siłę jaką został obdarzony, za wolę walki w niszczeniu wrogów Stwórcy. Jego krwawy miecz zemsty zbrązowiał od zakrzepłej krwi, roztrzaskane na jego tarczy mózgi wrogów, zatrzymały się na wbitych w jej krawędzie zębach, wytłuczonych z wrogich czaszek w ferworze walki. Niegdyś biała kapłańska szata Slaweha, przybrała barwę Czerwonego Księżyca, jednego z trzech na tej planecie. Księżyc ów dziwnie nazwano tysiące lat temu, od imienia jakiegoś mitycznego herosa, którego czynów nie pamiętały już nawet mity ani legendy- był to Czerwony Księżyc Mariana. Miał ten księżyc dziwną właściwość, gdy w czasie pełni udałeś się na szczyt świętej góry Werony(nazwanej tak od jednej z najdzielniejszych kapłanek bitewnych) w niedostępnym łańcuchu śnieżnych gór i spędziłeś noc z mieczem w dłoni, gdy zamieszkujące tam rozszalałe demony targały twą duszą, gdy nie zwątpiłeś w swej wierze, tedy miecz nabierał siły przed kolejną bitwą i mogłeś być pewien, że nie ustanie twe ramię, póki czas się nie wypełni,a wrogowie padną martwi. Ragnarzedeh miał wizję na szczycie, zobaczył kapłankę Weronę w lśniącej zbroi, która objawiła mu to co nastanie. Zapłakał, gdyż wiedział że nie powstrzyma fali nadciągającego zła. Zszedł w doliny i wrócił by przypieczętować los, stanął samotnie przed świątynią Pana i czekał na nieuniknione, a ono zbliżało się na czterech wierzchowcach, a imiona ich to Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć. Kościół zadrżał, jego twarde mury zaczęły pękać od potężnych uderzeń. Niegdyś chroniący dach przepuścił krwawy deszcz, po którym słabsi w wierze upadli. Wrota potrzaskały się i wyjący potępieńczo wicher zaciągnął w piekielne podwoje tych, co nie czuwali przy nich. Głód zaś ściął swym kościanym ostrzem tych, co prawom ludzkim stanęli w opór. Tak upadał znany nam świat i nikt nie mógł tego zatrzymać. Kto w siłę obrósł zawczasu, ten mógł tylko siebie ratować, dając odpór otaczającej go nawale piekielnych ogarów. Bo choć było ich tylko czterech, to był ich Legion. Zmierzchało się królestwo tych, co z tego świata, gdy wzniesione dłonie Slaweh'a podziękowały, a Pan był mu rad i zesłał tych, których pamięć ludzka dawnymi czasy wymazała. Marian, Werona i Slaweh Ragnarzedeh zwarli bojowy szyk i niczym fala morska pognali na antykreatora, a siły płynącej wody, co daje żywot, nie zatrzyma ogień, choćby i piekielny. Tak się dopełniło, bramy otchłani się zawarły, lecz Kościół już nigdy nie będzie taki sam , jak w przódy, nadwątlone jego mury, ciecze dach, a dziurawymi okiennicami kołysze wicher zdrady i zapomnienia.

Kto zawczasu się nie zgotuje na bój śmiertelny, ducha swego i ciało na próby poddając, tego zmielą mściwe żarna w czas oczyszczenia.