2019-02-10 18:30 DobrodziejLeszy (354) - Gevonden
Miałem nie robić tego kesza ale wczoraj już sobie go odpuściłem to dzisiaj już skoro byłem tak blisko to padło na to że jednak poszukam, dojazd od ul Żelaznej poszedłem kawałek i się wróciłem do auta bo tamtą drogą ugrzązł bym jeszcze w polu po kostki :p pojechałem od strony Lutomierskiej i dobrze że nie wjeżdżałem pod sam wiadukt po dróżka jakaś taka nie pewna czy by się nie zakopał w błocie, o tam taki kawałeczek poszedłem już z buta, dotarłem i najpierw patrzę aż tu jakieś młodzieże wychodzą wzdłóż kanału z wodą i kierują się do mnie na wiadukt kiedy ja się ledwo rozglądam za keszem bez oświetlania terenu żeby mnie nie widzieli jak będą pod spodem przechodzić oni sami oświetlali sobie drogę z telefonu, niestety nie tak to się potoczyło jak myślałem bo weszli do mnie na górę i stają od strony schodów po przeciwnej stronie - ech!,mmm jak romantycznie się zrobiło bo to para przyjaciół, a ja sobie myślę no tak już sobie zalogowałemnajpierw kręcą się jak keszerzy lub dzieciaki którzy nie mają co robić no bo przecież ferie taak? No to wybacz Arqu już pokeszowane sobie myślęjedna z osób chyba się przestraszyła bo zauważyła że jednak nie są sami na wiadukcie bo poszła na szeptać do znajomych że tam ktoś stoi w ciemnościach, jakiś taki dziwny na czarno ubrany typaż ucichli w końcu i zaczęli się doroślej zachowywaća ja se myślę aaaaa! już ciepło w majtach :p w końcu któraś z osób wycedziła: to co zawracamy?? A dla mnie to wyglądało jakby przyszli czegoś szukać bo co tu młodziki o tej porze w takim miejscu mogą robić ?? Normalnie powinno się to miejsce nazywać nie tyle co "Łojarnia" ale "most zakochanych" przy torach :p
Postanowiłem wracać do auta, włączyłem latarkę w telefonie sygnalizując bardziej swoją obecność i ruszyłem po moście w ich kierunku, przechodząc mówię do nich " nie bójcie się mnie, nic wam nie zrobię :p" a chłopak jedynie 'Nie boimy się", (aha) bo laski już tam dobrze się telepały :D, wracając po drodze jeszcze się porozglądałem a oni wcale nie patrzyli za mną czy sobie poszedłem może sami dali dyla po torachjak zszedłem na dół, zajrzałem jeszcze raz w inny sposób za keszem bez używania latarki (oczy już na tyle oswoiły się że zmrokiem że dawały radę widzieć) i znalazłem - dobrze że śnieg już zniknął w tym miejscu bo nie było by to już tak łatwo, wychodzi na to że dzięki młodzieży zacząłem pierwsze i ostateczne poszukiwania we właściwym miejscu ok logowanko, wszystko na swoje miejsce i powrót do auta, DZK