Patrzymy z Dejotem na mapę, mamy kesza akurat po drodze, szybki drive-in. Wychodzimy z samochodu, Dejot czyta podpowiedź, ja patrze na zdjęcia, podchodzimy do dwóch różnych miejsc. W tym samym momencie mówimy, że mamy i zaczyna się kłótnia, "tutaj jest", "nie, tutaj", pokazuje mu kesza, a on we mnie rzuca innym. Także uwaga keszerzy, bo są dwa
myśmy zmierzali po inny, a wyimek był dodatkową, miłą zdobyczą ;)