Wpisy do logu /NSK/ Szpital Św. Jerzego 149x 4x 4x 3x Galeria
2018-11-15 19:30 Dombie (1928) - Znaleziona
O kwidzyńskich keszach krążą legendy! Nie raz z Werroną kombinowaliśmy, jak by tu wyprawić się na jakąś nocną włóczęgę po Kwidzynie, ale że jeździmy na te wyprawy wieczorem i wracamy rano, a do tego korzystamy z pociągów, to ze względu na brak kooperatywności w tym względzie ze strony przedsiębiorstw oferujących usługi przewozów kolejowych musieliśmy porzucić takie plany. Na domiar złego ja jestem aspołecznym dzikusem, który nie pojawia się na iwentach, więc trzeba było liczyć na to, że los się w końcu uśmiechnie i trafię do Kwidzyna z innych przyczyn. No i się uśmiechnął. Początkowo zapowiadało się całkowicie rewelacyjnie, bo miałem mieć poniedziałek i wtorek w Gdańsku, a potem czwartek i piątek w Kwidzynie. Już sobie zatem planowałem, że całą środę poświęcę na keszownictwo w tym Zagłębiu Keszy Doskonałych. Niestety, kochane władze przypomniały sobie w ostatniej chwili o stuleciu i obdarzyły naród nieoczekiwanym świętem, co oznaczało, że moja poniedziałkowo-wtorkowa robota się wywaliła i do Kwidzyna dotarłem w środę, w późnych godzinach nocnych. Co więcej, czwartek był bardzo pracowity, a i piątek zapowiadał się podobny, więc mogłem sobie jedynie pozwolić na krótki spacerek - tak, żeby się nie styrać za bardzo. Umyśliłem sobie zatem sprytnie, że zdobędę jedną z kwidzyńskich ścieżek - taką malutką i króciutką, a przy tym obiecująco się zapowiadającą. Ścieżynkę siedmioczęściową - z jednym miejscem już o tej porze niedostępnym, ale za to z minimum łaskawie ustawionym na 6, za co wielkie podziękowania należą się Ojcu Założycielowi :)
Towarzyszyć w moim spacerze postanowiła mi koleżanka z pracy, która ciekawa była, na czym polega to moje "szukanie skarbów". I choć się raczej nie nawróciła, to wiele razy okazywała pomrukami i innymi głosami paszczą swoje zadowolenie ze sposobu, w jaki przyszło jej spędzić ten wieczór. A reakcja taka jest tym cenniejsza, że zimno było dość fest, a ona raczej z tych ciepłolubnych. No ale też kwidzyńskie kesze rzeczywiście lokują się na tej najwyższej z półek :)
Już pierwsza miejscówka powala na kolana! Absolutnie nie dziwi mnie przyznany medal i stado zielonych, do którego i ja się dokładam. Nic tu specjalnie się nie da napisać, żeby nie zaspojlerować, ale powiem tylko, że kiedy już sobie w namierzaczu zarejestrowaliśmy z pierwszego etapu namiary na finał i po drodze rozglądaliśmy się za podpowiedzią kodowaną do sąsiedniego keszyka sądnego, podszedł do nas jegomość ubrany w dres. W typowej miejscowości naszego kraju, jegomość ubrany w dres podchodzący w parku wieczorową porą oznacza mordobicie. W Kwidzynie jegomość w dresie odezwał się do nas bardziej stwierdzeniem niż pytaniem: "szukacie państwo keszy...". Potem się okazało, że on sam nie jest zrzeszony, ale jak są iwenty to się dołącza... No i jak się tu nie zakochać w tym mieście?
Bardzo dziękuję za cudny początek mojego keszownictwa w Kwidzynie!
EDIT: Ortografia :)