Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Wilcze doły    {{found}} 49x {{not_found}} 0x {{log_note}} 0x  

2942181 2018-11-09 22:30 Dombie (user activity1928) - Znaleziona

Ostatnie czasy były dla mnie bardzo intensywne, a mój organizm z różnych powodów kompletnie się pogubił, kiedy oczekuję od niego pełnej gotowości, a kiedy może sobie trochę pospać. Jest noc ale on myśli, że jest dzień, a ponieważ jest noc to ja go zmuszam do spania. Parę dni później jest dzień, a on się czuje tak, jakby był dzień, ale ponieważ wydaje mu się to zbyt proste sądzi, że będę chciał go uśpić, a ja mu mówię, że "jest dzień ty idioto" i chcę, żeby się zmóżdżał. I tak nieustannie... Dlatego ucieszyłem się, że nadarzyła się okazja na kolejną nocną wyprawę z Werroną. Pomyślałem sobie, że skoro to będzie w nocy, to mój organizm uzna, że jest dzień i będzie zgrabnie współpracował mimo tego, że jest noc... Poszło nawet nieźle (przynajmniej do pewnego momentu) ale o wszystkim po kolei...

Najpierw trzeba było tu dojechać, co wcale nie było takie łatwe, a już na pewno nie było przyjemne. Nie chcę tu pisać o szczegółach, ale wszystkim chętnym mogę kiedyś opowiedzieć, jak się spotkamy. Nie ma na to co prawda zbyt wielkich szans, bo jako istota aspołeczna i nie lubiąca tłumów nie pojawiam się na tak zwanych iwentach, ale za to lubię nocne łazęgi w gronie bardzo kameralnym, więc kto wie... W takcie dzisiejszej wyprawy na przykład miałem okazję po raz pierwszy w życiu świadomie obcować z Maleską, co okazało się niezwykle miłym przeżyciem, obfitującym w ciekawe dialogi, zaskakujące zwroty akcji i ekscytujące zdarzenia. Już początek był lekko zakręcony i zanim w końcu dotarliśmy do kesza posiedzieliśmy sobie najpierw w nocnym parku, pojedliśmy, popiliśmy i w ogóle. Tak się nam to jakoś przeciągnęło, że zaczęliśmy około wpół do dziewiątej, a do kesza doczłapaliśmy się dopiero jakieś dwie godziny później. No cóż - podobno szczęśliwi czasu nie mierzą.

Ale ponieważ ostatecznie do kesza dotarliśmy, to trzeba go było jeszcze znaleźć. Maleska stanęła sobie z boku i wcieliła się w lożę szyderców, a my z Werroną wypatrywaliśmy wrednego szczegółu. Trwało to chwilkę, ale bez przesady. W środku niestety znajdowała się głównie wilgoć i bezkształtna kulka, która zapewne w dawniejszych czasach była logbookiem. A ponieważ Maleska była na miejscu, więc od razu podjęła niezbędne działania operacyjne...

Dzięki wielkie za tego kesza i towarzyszące mu preludium. Jako też za postludium i wszelkie interludia, jakie miały dziś miejsce :-)