Log entries Paski odblaski
123x
2x
0x
2018-10-05 17:30
Dombie
(
1928)
- Found it
Wreszcie nadszedł czas na kolejną nocną wyprawę keszową z Werroną. Tym razem zdecydowaliśmy się na Siedlce, które kuszą mnogością wysoko ocenianych skrzynek. Wprawdzie wstępny plan zakładał zdobycie wszystkich czterech siedleckich ścieżek i - być może - dorzucenie do nich jeszcze kilku najlepszych rodzynków "nieścieżkowych", ale nasze nocne wyprawy mają dość jednoznacznie zdefiniowane ramy czasowe, a poza tym w nocy w niektórych miejscach szuka się łatwiej, a w niektórych trudniej. Na dodatek, my się raczej nie nastawiamy na ilość i statystyki. Równie ważna (a może i ważniejsza) jest okazja do pogadania na różne tematy i napicia się soczku jabłkowego na ławce w parku ;-) Dlatego ostatecznie decydujemy się na siedleckie centrum (bez okolic) plus Lasek Sekulski. Plan był prosty - przyjechać do Siedlec jeszcze za jasności i odwiedzić Lasek w promieniach zachodzącego słońca, a potem wrócić sobie spacerkiem do centrum, coś zjeść i napić się herbatki w jakimś miłym lokalu, a kiedy się już mugolstwo ulokuje przed swoimi telewizorami ruszyć na nocne łowy :-)
Rację miał von Moltke, kiedy stwierdził że żaden plan nie przetrwa pierwszego kontaktu z wrogiem. Zanim się doczłapaliśmy ze stacji kolejowej na teren operacyjny i zanim się zorientowaliśmy co i jak w terenie, zrobiła się 17.30. Została nam w najlepszym razie godzina dziennego światła. Aż tak bardzo nas to znowu nie wzruszało, bo lasek okazał się całkiem sympatyczny - miejscami nawet dość ładny. Wymyśliłem sobie, że zaczniemy od kesza z numerkiem cztery, potem zrobimy kółko po lesie docierając do finału, a numerek 1 "zaliczymy" wracając do Centrum. W tym całym planowaniu jakoś umknęło mi, że pomiędzy keszami ścieżkowymi jest tu jeszcze jeden dodatkowy rodzynekWyprawa zaczęła się więc od drobnej konfuzji.
- To tu - mówię do Werrony
- To nie tu. To tam, wzdłuż tej ścieżki - mówi Werrona i idzie tam chowając się za krzakami.
- To tu - wołam do Werrony, bo właśnie widzę, że dwa metry od krzyża, pod krzaczkiem leży sobie rozbebeszony klipsiak z naklejką OC.
- Nie, to tu. Właśnie jestem na kordach - woła Werrona gdzieś z lasu.
Wszystko dobrze się skończyło, choć kiedy teraz patrzę na zdjęcia z zakładania tego kesza i widzę wpisy Nanette i Rubina, to zaczynam mieć wątpliwości, czy klipsiak, którego znaleźliśmy i doprowadziliśmy do ładu wierząc, że naprawiamy popsutego kesza i zaczynamy wyprawę od dobrego uczynku, jest rzeczywiście tym, co powinniśmy tu znaleźć... Pewnie zweryfikują to kolejni znalazcy, a może Właściciel.
Tak, czy inaczej dziękuję za pokazanie tego miejsca i za kesza!