Znając dobrze miejsce wiedziałem, że ciężko będzie grzebać pod oknem plebani. I też tak było, jeden krzak, drugi .... hmm nie ma? Czasami trzeba płynąć pod prąd szukają skrytek. Chwila zastanowienia i tu przychodzi kesz do mnie niesiony przez żonę proboszcza. Krótka rozmowa zakończyła się odłożeniem kesza w miejsce ukrycia. Nie wiem czy można to uznać znalezione, jak to kesz mnie znalazł. Dzięki za ogrom pracy by móc chwilę się cieszyć znaleziskiem.