2018-09-30 21:50
Mrówaa
(469)
- Znaleziona
Idziemy z Kudłatym na kesze. Mówię chodź będzie fajnie. Jak to na Dolomitach: Jaskinie, sztolnie i inne żaby.
Patrze, mówię: Ej tu coś jest! Jakiś fajny kesz.
Idziemy, a na miejscu, ból rozczarwania gorzki do zniesienia. Śmieci pełno, brudno no i kesza brak.
Mówię: chodź,bo tu nic nie znajdziemy.
Wtem czas o siada i czyta. Czyta. Czyta. A że Kudłaty słabo czyta to mu trochę zeszło.
Nagle wstaję mówi:wiem i zaczyna gwiazdać.
Myślę sobie wariat jak nic z niego.
Patrzy na mnie, odwaraca się i idzie w dal.
Ja jako kolega dobry nie zostawię wariata samego i za nim w tą dal.
Nagle staje, przyklęka bierze garść liści i innych igieł.Rozciera pomiędzy palcami i wącha.
Ja w tym momencie nie miałem żadnych wątpliwości: No wariat jak nic.
Zwinnym skokiem spada na dół szybu, przykłada ucho do ziemi i nasłuchuje.
Patrzy na mnie i mówi że swietliki widzi.
Nie muszę mówić co o nim pomyślałem. Po za tym słuchał ziemi, a w dzień świetliki widzi.
Kudłaty szuka, węszy i nic.
A ja patrząc z lekkim pilotowaniem na te jego próby podchodzę do częgoś co mi ewidenie nie pasowało i jest. Nie myśląc dużo ruszam to coś i...
Skarb jak się patrzy.
*********************************Jak na razie najlepszy kesz jaki znalazłem. A zawartość miód, cud i maliny. Nie chcę wiedzieć ile czasu zajęło założenie go. Od siebie wrzucamy do niego kilka drobiazgów.
Dzięki i pozdrawiam.