Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Marian w wodzie kąpany    {{found}} 25x {{not_found}} 3x {{log_note}} 7x Photo 1x Galeria  

2855005 2018-08-03 13:20 rekomendacja Dombie (user activity1928) - Znaleziona

Ach, co to był za dzień!

Ostatnio zdarzyły mi się dwie keszowe wyprawy z moim starszym Hobbitem, na co mogłem sobie pozwolić ciesząc się moim letnim urlopem. Dziś, na finał urlopu, wybraliśmy się na wyprawę w komplecie - czyli z dwoma Hobbitami, bo młodszy zdążył w międzyczasie powrócić ze swoich letnich wojaży - a w kilku keszach nawet w nadkomplecie (!) bo dołączyła do naszego chłopskiego towarzystwa Iwonia. Wyprawa miała charakter wielowymiarowy, bo oprócz keszownictwa zaspokoiliśmy dziś wiele innych potrzeb. Nie będę zdradzał szczegółów, ponieważ niektóre z nich dotyczyły miejsc, które mogą przypadkowo spojlerować lokalizację quizowych keszy, ale był to dzień naprawdę udany. Większość keszy obejmowała - można by rzec - takie cy-cusiowe dożynki, ale też trafiły się i Mariany, i kolejne zdobycze ze ścieżki Kod Leonarda, a wisienką na torcie był pewien quiz, którego rozkminiłem z milion lat temu, ale jakoś nigdy nie było mi tam po drodze (co zważywszy lokalizację brzmi dość zabawnie). Tradycyjnie loguję wszystko zupełnie nie w takiej kolejności i nie w takich godzinach, jak się odbywało podejmowanie :)

Wprawdzie nie jestem wielbicielem obiektów klasy urbeks, ale zdarza się - wcale nierzadko - że niektóre z nich wywołują u mnie dużo emocji. Z pewnym wstydem przyznaję, że nie spodziewałem się takich emocji w tym miejscu (może dlatego, że w ostatnich czasach miałem okazję odwiedzić kilka miejsc o podobnym przeznaczeniu i znajdujących się dziś w podobnym stanie - tak mi się przynajmniej wydawało). Prawdopodobnie dlatego jakoś nie spieszyłem się zbytnio z nawiedzeniem tego etapu w życiorysie Mariana, choć muszę również przyznać, że zwyczajnie było mi tu trochę nie po drodze. Dziś było bardziej po drodze, pomyślałem więc, że najwyższy czas na wizytę.

Początki były trochę zgodne z oczekiwaniami - ot, dziura w płocie, a potem obleśne krzole. I tak sobie dreptałem w głąb bez specjalnego impetu. Jednakowoż, kiedy dotarłem do lokalizacji w czerwonych kółeczkach, kucnąłem i złapałem gulę gardłową. Zatkało mnie. I zmroziło. I to bynajmniej nie dlatego, że zobaczyłem w realu blondynkę w białym kostiumie... Słowa, które przetoczyły się przez moje niezniszczone dotąd używkami szare komórki nie nadają się do druku i mogę się jedynie cieszyć, że nie wydostały się one aparatem gębowym, albowiem towarzyszyli mi dwaj nieletni synowie. Kiedy patrzy się na to miejsce i kiedy dociera do człowieka, że to serce stolicy naszego kraju, że to być może jedno z najlepszych miejsc, w których powinien znajdować się pokazowy obiekt pozwalający krzewić i rozwijać fizyczne przymioty tego kraju obywateli, to nie pozostaje nic innego jak tylko usiąść i zapłakać. I już nie mieć żadnych wątpliwości dlaczego dostajemy regularne bęcki w większości ważnych sportowych imprez. To jest kolejne miejsce, w którym uświadamiam sobie, że mieszkamy w kraju barbarzyńskim i tyle na ten temat.

Przyznając rekomendację w tym miejscu nie zachwycam się tym, że tu jest urbeks i że on jest, jaki jest. To miejsce budzi we mnie grozę i poczucie skrajnej bezradności, takie same jak używanie nagrobnych płyt jako podmurówki płotu, czy beznamiętne wymazywanie z naszej przestrzeni publicznej unikatowych śladów historii albo zabytków kultury technicznej.

Bardzo smutne jest to miejsce...