Wpisy do logu Zagadka Gdyńska - nr 5 65x 0x 1x
2018-07-13 18:42 Dombie (1928) - Znaleziona
No i wygląda na to, że pojawia się nowa świecka tradycjaTradycja polegająca na tym, że wyprawiam się na wyprawy keszownicze z Lady Moon w piątek trzynastegoA może wręcz, że spotykamy się głównie w trzynaste dni różnych miesięcy. Tak było w kwietniu, a potem w czerwcu - i tak jest teraz, w lipcu. No i podobnie jak w kwietniu, teraz też jest piątek. Pogoda wprawdzie dziś trochę odstraszająca, ale w keszowaniu nie chodzi tylko o bieganie od parapetu do parapetu (przynajmniej ja to tak pojmuję. Mamy okazję porozmawiać sobie na różne tematy, napić się dobrej rozgrzewającej herbaty w przytulnym wnętrzu pewnej knajpki (bez szczegółów, żeby nie było, że jakiś marketing tu uprawiam) no i w ogóle odetchnąć od codzienności. Ale kesze też są w planie - dziś ambitnie zamierzam skompletować Gdyńskie Zagadki, a do tego Lady Moon ma dla mnie niespodziankę na mojego kesza numer 1500! Brakuje mi do tej liczby zaledwie jedenastu keszy, więc nie powinno być kłopotów - mimo padającego deszczu...
Na początek loguję zagadki - w kolejności numerków, a nie ich rzeczywistego podejmowania i z małym przekłamaniem czasowym - żeby nie zaspojlerować zanadto :)
Ha! Tego kesza można by nazwać "keszem dwóch przełomów"A to dlatego, że jego podjęcie składało się z dwóch przełomowych "klików", które następowały w mojej głowie. Pierwszy "klik" związany był z wykminieniem lokalizacji. Pojęcia nie ma dlaczego nie stało się to w trybie rach-ciach-ciach, bo to jest jedno z miejsc w Gdyni, które akurat znam bardzo dobrze. Mało tego, sam wyimek gdzieś w mojej głowie tkwił jako obiekt zobaczony w realnym świecie, z czego sobie zdałem sprawę dopiero po tym, jako dopadł mnie "klik".
Drugi "klik" miał miejsce już w trakcie podejmowania. Stanąłem sobie na wprost obiektu skryjówkowego i zacząłem się na niego gapić jak - nie przymierzając - sroka w gnat. Chodziło oczywiście o oczne namierzenie delikwenta, żeby nie budzić wokół siebie nadmiernej sensacji. No i tak gapiłem się i gapiłem dobrych parę minut i dopiero kiedy nastąpił "klik" uświadomiłem sobie, że mniej więcej połowę tego czasu przypatrywałem się maskowaniu nie do końca chyba wierząc, że to maskowanieKoronkowa robota!
Potem oczywiście musiałem i tak wzbudzić wokół siebie sensację, ponieważ w trakcie otwierania schowanka moje niezdarne łapska upuściły na ziemię bezcenne zamykadło. No i trzeba było szukać u stóp obiektu grzebiąc w liściach. Na szczęście udało się zgubę odnaleźć dość szybko.
Wielkie dzięki za tego kesza!