Zajrzeliśmy od razu we właściwe miejsce, ale że trochę ciemno było i maskowanie przymarzło, to żeśmy nie zauważyli. Obmacaliśmy jeszcze parę innych miejsc i już mocno sami przemarznięci zadzwoniliśmy do przyjaciela, żeby się upewnić, że nie szukamy wiatru w polu. Przyjciel kazał spojrzeć bardziej i w końcu nadludzkim wysiłkiem woli i palców udało się wyrwać skrytce kesza. Następnym razem po spektaklu nie dam się wyciągnąć na taki ziąb na poszukiwania skrzynek. Albo zabiorę do samochodu jakieś ocieplane ubranie robocze

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za kesz :)