i znowu w Świętym Krzyżu

po lodzie, wodzie, w deszczu i chłodzie

keszyk w miare szybko podjęty i zmarnięci lecielismy dalej, gdzie podziemna jadłodajnia klasztorna wynagrodziła wszystko :) Pomimo zimy i nieciekawej pogody ludzi i tak sporo. A i nawet miejscowy zakonnik wpadł do nas na pogawędkę. To chyba jego wpływ spowodował, że Nannette wróciły pewne mistyczne wspomnienia, hehe :P