Doskonale

Jak po sznurku zaszłam na miejsce, ale jak mogło być inaczej - Łysa Góra jakoś wyjątkowo mi pokrewna. Pogoda była przeokrutna tego dnia więc porzuciałam pomysł planowanego Sabatu i postanowiłam reszte reszte popołudnia spędzić w klasztorze

A było to już po tym jak mieliśmy jakieś naście kilometrów w nogach wiec jak Qbacki odkrył klasztorną stołówke z The-Best-Of_Ever ŻUREM i grzanym winem to nawet nie miałam nic przeciwko integracji przy misce bigosu z miejscowym księdzem. Polecam również zwiedzanie krypty, jeśli ktoś nie wie to mogę sporo opowiedzieć na temat Jeremiego który tam odpoczywa

Dzięki za kesza.