Wpisy do logu Zagadka Gdyńska nr 8 28x 0x 0x
2018-04-13 20:10 Dombie (1928) - Znaleziona
Zbliżająca się kolejna wizyta służbowa w Gdańsku skłoniła mnie do tego, żeby wreszcie połączyć ten wyjazd z trochę większym keszowaniem niż jeden, czy dwa strzały. Pewnie gdybym znajdował się w jakiejś innej miejscowości, zdecydowałbym się na nocną łazęgę w towarzystwie własnych myśli, co ostatnio sprawia mi więcej przyjemności niż kiedykolwiek. Ale, że znajdowałem się w Trójmieście, własne myśli miały bardzo silnego konkurenta w osobie Lady Moon. Niewielu konkurentów zdołałoby pokonać własne myśli, ale Lady Moon nie miała z tym kłopotówA ponieważ - nakręcony nieoczekiwanymi wyimkowymi sukcesami w Gdańsku - zainteresowałem się również wyimkami z Gdyni (znanymi jako Zagadki Gdyńskie) i odniosłem pewne sukcesy wirtualnie przeczesując tutejsze ulice, to umówiliśmy się z Lady na łazęgę po Gdyni. Wyspowiadałem się jej z moich zagadkowych sukcesów i poprosiłem, żeby zarekomendowała kilka innych miejsc, które moglibyśmy odwiedzić przy okazji. I tak oto w piątek trzynastego zameldowałem się na Grabówku, gdzie zaczęliśmy naszą eskapadę!
Zagadki były tą częścią dzisiejszego programu, która znalazła się na liście dzięki moim sukcesom w wirtualnym zwiedzaniu Gdyni dzięki uprzejmości powszechnie znanego wujka. Byłem zaskoczony, że udało mi się wyszperać tak wiele tych wyimków. Szczególnie jeden z nich napawał mnie wielką radością (ale o tym w swoim czasie). Ale też poświęciłem na to naprawdę sporo czasu. Kesze staram się zawsze logować bardzo skrupulatnie w takiej kolejności, w jakiej je podejmowałem, starannie notując rzeczywisty czas podjęcia. W przypadku tych zagadek z dość zrozumiałych powodów zmieniam to podejście i loguję je według ich numerków i w zupełnie innej kolejności niż faktyczna kolejność podejmowania. Myślę sobie, że skoro ja je odnalazłem w guglu, to i innym się to udaHistoryjki, które nas spotkały w miejscach ukrycia są już jak najbardziej prawdziwe, a niektóre były dość zabawne. Tutaj też było dość zabawnie. Przyjechaliśmy na miejsce, zaparkowałem keszowóz Lady Moon, którym się przemieszczaliśmy, po czym poszliśmy obejrzeć sobie wyimka, no i - rzecz jasna - wykonać instrukcję. A kiedy już doszliśmy i przeszliśmy i kiedy właśnie zamierzałem szukać 3 metry w lewo na wysokości 1 metra, Lady Moon pokonała te 3 metry w tempie błyskawicznym, sięgnęła i podała mi kesza. Już miałem się zacząć skarżyć, że to przecież ja i że mógłbym nie znaleźć, albo to, czy tamto, ale Lady mnie uprzedziła i stwierdziła z niewinną minką: "Nie mogłam się powstrzymać. Chociaż jednego sobie musiałam też podjąć..." No rozbroiła mnie tym wyznaniem...
Dzięki Joanno!