Miało być latwo a poszło jak zwykle. Do logbooka wpisywaliśmy się w kościele, a tu nagle szuru-buru. Ktoś zaczyna odśnieżać. Na dodatek okazało się, że jeden magnes się poluzował i zaraz odpadnie. Na szczęście miałam ze sobą nożyczki i izolację, to dokonaliśmy z Meteorem reperacji. Wracamy, a pan nadal odśnieża. Na szczęście chodnik przed sąsiednią posesją i udało się złapać moment, gdy byl dalej a nas zasłaniał murek. Pyk i już nas tam nie było
W kościele jest ładna szopka.