I ja tam byłem. W kule co prawda nie grałem ale dołączyłem się do podgrupy ownowej. Było śmiesznie bo każdy obcy widząc grupkę dorosłych siedzacych na podłodze na środku holu i lepiących potworki z plasteliny omijał nas z ostrożnością godną trendowatych. Polityczna przyzwoitość nie pozwalała nikomu zapytać się wprost z jakiego jesteśmy ośrodka i kto jest naszym opiekunem
Owny super. Warto było przyjechać, pokleić, poukładać i zobaczyć znajomych i nieznajomych. Dzięki