Jadąc do Śremu całkowicie zapomnieliśmy o baterii. Zrobiliśmy pobliskie kesze i chcieliśmy już wracać do domu. Poszliśmy jeszcze jednak do sklepu na zakupy i przy kasie zauważyliśmy baterie.
Potem szybko na kordy i... pomyliłem drzewa.
Poprawiłem błąd i z dopingującą mnie Nati na dole zabrałem się do roboty. Przykładam baterię zgodnie z instrukcją i... nic. Kombinuję jak mogę i nadal klapa... Po jakimś czasie trochę pomagając mechanicznie coś zaczęło się dziać. Trwało to jednak bardzo długo. W międzyczasie ze środka wypadła setka pająków. No nic - ostrożny wpis i... jeszcze wolniejsza droga do góry. Wszystko działa, ale trzeba przykładać baterię odwrotnie, niż w instrukcji. Trochę dziwne.
Niemniej jednak zielone leci obowiązkowo! Dziękuję!