Olbrzymia budowla zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Podchodząc do niej, mimo iż byłem sam powtórzyłem kilka razy " o ja pierd...niczę".
Droga do obiektu nie była łatwa.
Za pierwszym razem poszedłem od strony stoczni. Tam wędkarze i tabliczki informujące o prywatności terenu mnie odstraszyły.
Kolejno spróbowałem ścieżką od strony wisły. Niestety przeszedłszy kilkaset metrów przekonałem się, że jest zalana.
Ostatnią szansą była najbardziej oczywista (zawsze najpierw wybieram trudniejsze opcje) droga "na wprost". Wystarczy jedynie zignorować kilka tabliczek, sforsować ogrodzenie, nie dać się dostrzec ochronie i już jest się "na terenie". Później kilkaset metrów suchą i przyjemną dróżką. Kiedy dróżka się skończyła zacząłem mówić coś pierniczeniu, bo dostrzegłem spichlerz

Dziękuję za świetnego kesza.
Leci zielony order!