Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Log entries Tajne przejście    {{found}} 31x {{not_found}} 4x {{log_note}} 0x  

2627295 2017-10-13 22:45 Dombie (user activity1928) - Didn't find it

Nocna wyprawa do Białegostoku z Werroną - Edycja Trzecia. Tym razem to mi przypadła rola planisty, a ponieważ dwie poprzednie edycje zostały zaplanowane przez Werronę doskonale to poprzeczka była zawieszona wysoko. Z drugiej strony było mi trochę łatwiej, bo dzięki dwóm pierwszym edycjom miałem już jako takie wyczucie terenu i odległości. Generalnie chciałem, żebyśmy dokończyli dwie napoczęte w ramach poprzednich wyjazdów ścieżki i zebrali trochę quizów, bo to mój ulubiony typ kesza. Coś tam nawet w niektórych quizach miałem wykminione, więc zapowiadało się nieźle. Dostrzegając też potencjalne trudności w zdobyciu brakujących nam keszy na ścieżce żydowsko-wojennej rozesłałem wici wszem i wobec licząc, że jakaś życzliwa dusza się odezwie i pomoże. (Jak się później okazało odezwali się praktycznie wszyscy, dzięki czemu mieliśmy niesamowite wsparcie i ułatwione życie w czasie tej wyprawy, za co bardzo dziękuję!) Jednak kiedy sobie zebrałem wszystkie dane i możliwości, to się okazało, że są one rozrzucone na tak dużym obszarze, że w dostępnych dla nas ramach czasowych (czyli między ca. 21.00 a preferowanym przez nas pociągiem powrotnym o 5.10) posługując się "per pedes" nie mamy co liczyć na duże zdobycze. Zacząłem więc tworzyć różne warianty wyprawy i do tego stopnia "popłynąłem", że nawet wymyśliłem wariant przemieszczania się za pomocą miejskich rowerów. Ci, którzy mnie znają muszą czytając coś takiego pomyśleć, że "chłopu się na stare lata zupełnie zmysły pomieszały". Ponieważ zamierzałem przedstawić Werronie wszystkie opcje w pociągu (tę rowerową też, choć wiedziałem, że ona od razu będzie chciała ją wybrać, a ja zupełnie i ani trochę) to postanowiłem wreszcie uruchomić tableta (tak to się nazywa i odmienia? bo ja nie na tych technicznych rzeczach nie wyznaję), którego kiedyś tam dostałem w prezencie i do tej pory nie używałem. Oczywiście kiedy Werrona usłyszała o rowerach to zaczęła na przemian wypytywać, czy nie polecić mi dobrego specjalisty i czy zarejestrowałem się na stronie rowerów miejskich bo bez tego się nie da. Na szczęście nie zarejestrowałem się, więc ostatecznie pomysł rowerowy został odrzucony (ufff...) i po burzliwych dyskusjach uznaliśmy, że realizujemy wariant centralno-miejsko-krótkodystansowy, a obszary leśne i położone dalej od centrum zostawimy sobie na kolejną okazję. Ponieważ oprócz zwyczajowych już punktów programu (czyli dialogów o życiu oraz żulerskiej flaszki na jakiejś ławce w parku) w programie wycieczki znalazły się spotkanie z crl_ostem (to efekt mojej korespondencji) i kawka u Psikiszka (to efekt werronowej aktywności przedwyjazdowej), to zapowiadało się ciekawie...

No właśnie! Umówiona kawka u Psikiszka powodowała, że kierunek naszej wyprawy był w pewnym sensie "wymuszony". Następnym punktem był ten punkt, ale mimo obszukania wszystkich możliwych drzew (Werrona chciała nawet szukać po drugiej stronie, choć tam nie rosną żadne drzewa nawet w najmniejszym stopniu przypominające to spojlerowe) nic nie znaleźliśmy. Kesza prawdopodobnie zniknięto w ramach intensywnej wycinki, po której pozostało wokół drzew pełno różnych badyli. Badyle dodatkowo utrudniały sprawę i nawet jeśli kesz gdzieś tam się jeszcze wala, to znaleźć mógłby go chyba tylko ktoś, kto dokładnie wie gdzie on był... W końcu się poddaliśmy i ruszyliśmy dalej w kierunku kawki. Nie poszliśmy wprawdzie tytułowym "tajnym przejściem", ale i tak trasa była nie mniej ciekawa, bo ścieżka wzdłuż... tego czegoś co płynie była wielce śliska i zdradliwa. A jednak to płynące coś musiało mieć jakiś czarowny urok, bo spowodowało, że po drodze zatrzymaliśmy się w miejscu, w którym były jakieś betonowe konstrukcje spiętrzające (?) i tam dokonaliśmy pierwszej rundy degustacyjnej nabytej obok dworca PKP pigwówki. Bardzo sympatycznie było smile.