Znaleziona w trakcie świątecznego spaceru z Grześkami. <br />
Jak się później okazało trochę się nie dogadaliśmy z naszymi małżonkami i w efekcie na dół zeszliśmy tylko we dwóch z Grześkiem. MIejsce zdecydowanie odjechane. Mimo, że usłyszeliśmy o nim już przy pierwszym keszowym spotkaniu: 8 marca 2008, gdy Patyki namawiali nas do keszowania, to pierwszy raz dotarliśmy tutaj dopiero dzisiaj. Pobiegaliśmy sobie trochę na dole, ale chyba i tak fajnie byłoby wrócić z kimś kto wie co i jak, bo tak bez przewodnika to jest pewny, że przeoczyliśmy wiele.<br />
A obecna miejscówka kesza: miód. Kolejna którą namierzył szybciej Grzesiek. Nie wiem kto się bardziej wybrudził, chyba jednak on. Mimo, że ostatecznie podejmowałem sam, a on wszystkie moje przekleństwa nagrywał kamerką. Radochy było mnóstwo
<br />
Chociaż gdy już wypucowaliśmy każdy cal tego pomieszczenia o mało co bym wylazł na górę coby może do kogoś zadzwonić po jakiego tipa. Na szczęście udało się bez tego.<br />
Do kesza dorzuciłem małą naszywkę OC.<br />
Wielkie dzięki za kesz.