Logs [Białystok] Synagoga Beit Samuel
126x
1x
2x
2017-09-07 02:55
Dombie
(
1928)
- Gevonden
Pod koniec czerwca wypuściliśmy się z Werroną na nocną wyprawę keszowniczą do Białegostoku. Wprawdzie nasze zdobycze nie były może na pierwszy rzut oka powalające (12 keszy), ale naszym zdaniem wyprawa była nadzwyczaj udana, zwłaszcza, że obfitowała w różne przygody (w tym również takie z narażaniem zdrowia i życia - w rozsądnych granicach rzecz jasna ). Najważniejsze, że Białystok nocą bardzo nam się spodobał i że nie mieliśmy żadnej wątpliwości, że niedługo będziemy chcieli operację powtórzyć. Wreszcie plany przyjęły materialną postać - początkowo miał to być wtorek, ale ze względu na zmiany, które nastąpiły w ostatniej chwili w moich pracowych sprawach - przesunęliśmy się na środę. Czasu mieliśmy tyle ile trzeba, żeby się trochę zmęczyć, a potem zdążyć wrócić do Warszawy i pójść do pracy
. Obawialiśmy się jedynie o pogodę. Z naszych stron ruszaliśmy w strugach deszczu, jednak Werrona upierała się, że w Białymstoku nie pada i że nie zacznie padać szybciej niż o 2 w nocy. A ponieważ Werrona ma w tej kwestii dość dobrego nosa, uznałem, że mogę jej zaufać. Faktycznie - w połowie drogi przestało padać, a Białymstoku przywitał nas może nie najcieplejszy, ale bardzo miły wieczór. Podobnie jak poprzednim razem trasę przygotowywała Werrona, a ja nie mogłem wyjść z podziwu patrząc na to, jak solidnie nas do dzisiejszego keszowania przygotowała.
Muszę powiedzieć, że jak już się zanurzyliśmy w ciemność tego podwórka to trochę się nieswojo poczułem. Nie chodzi nawet o ciemność. To podwórko ma w sobie coś... niepokojącego. To chyba najwłaściwsze słowo. Spróbowałem sobie wyobrazić, jak ono wygląda za dnia i... moja zazwyczaj dość płodna wyobraźnia zawiodła. Dlatego, żeby pogonić ów niepokój skupiłem się na szukaniu kesza. Werrona już eksplorowała schody, a ja sobie wyświetliłem spojlera, przeczytałem uważnie opis i szukałem ocznie. Nie trwało to jakoś bardzo długo, choć nie był to też kesz rach-ciach-ciachowy. Lubię takie sytuacje, kiedy przetwarzam sobie w głowie dane, analizuję to, co widzę, zastanawiam się chwilkę, a potem dochodzę do wniosku, że skoro coś-tam-coś-tam i do tego jeszcze-to-i-to, no to skryjówka musi być... TU!
I tam właśnie była. I dobrze, bo już sobie chciałem iść z tego podwórka...
Dzięki za tego kesza i ten dziwny dreszczyk niepokoju!