Logs Wyrwać CH fasta
10x
0x
3x
2017-06-23 22:50
Dombie
(
1928)
- Notitie
Mieliśmy pełną świadomość, że zdobyta z wielką przyjemnością Babcia, to tylko lajtowa przygrywka do tego kesza i że tutaj dopiero się zacznie... No i faktycznie...
Oba kesze w linii prostej dzieli raptem jakieś sto kilkadziesiąt metrów, ale...
Po pierwsze, zrobiło się już raczej ciemno - choć akurat teraz mamy najdłuższe dni w roku, to mimo wszystko w tej szerokości geograficznej białych nocy nie uświadczysz. Co więcej, dzień był raczej pochmurny, co pogarszało sprawę. Do tego raczej podmokłe okolice spowodowały, że wszędzie dookoła pojawiała się klimatyczna mgła. No właśnie...
Po drugie, dojście od Babci do CHfasta w linii prostej okazało się przedzieraniem przez zarośniętą zielskiem podmokłą łąkę z licznymi dołkami wypełnionymi wodą, która już po chwili wypełniała również nasze buty. Dookoła kręciły się prawdziwe hordy żądnych naszej krwi komarów i innych bzykających paskudztw, które w nosie miały chemikalia, którymi się dość obficie opryskaliśmy.
Po trzecie, jak już się przedarliśmy przez tę łąkę, to okazało się, że od celu dzieli nas mniej więcej trzymetrowej wysokości płot z ostro zakończonych metalowych prętów. Oczywiście dla większości nawet średnio-sprawnych kolegów i koleżanek keszowników pokonanie takiej przeszkody to pestka (do tego grona zalicza się również Werrona), ale ja nawet nie byłem sobie w stanie wyobrazić przetransportowania ponad tym ostrokołem swojego wielorybiego ciałka.
Poświęciliśmy więc sporo cennego czasu na poszukiwanie jakiejś nieciągłości pozwalającej przedostać się na drugą stronę. Nawet znaleźliśmy coś, co przez chwilę tchnęło w nas nadzieję, że nieciągłość była na tyle skąpa, że nawet Werrona miała kłopoty, więc ja nawet nie próbowałem. Ostatecznie wróciliśmy w miejsce najbliżej oddalone od kordów wskazujących początek i Werrona przedostała się na drugą stronę sama, a ja... zostałem na czatach .
Wkrótce potem Werrona powróciła z dobrymi wiadomościami - udało się jej zlokalizować pierwszy etap i uzyskać wiedzę o dalszym ciągu, ale dalszy ciąg był już o wiele bardziej w głąb... A ja, choć nie włażę wcale nie miałem ochoty spędzać czasu w towarzystwie bzyczącego stada krwiopijców, tylko chciałem... wyrwać CHfasta! No więc zadałem Werronie kluczowe pytanie, czy wśród licznych, niezwykle interesujących przedmiotów, które widziała w obiekcie nie było czegoś "w podobie" drabiny. Uśmiech zagościł na twarzy mojej przyjaciółki, bo skoro wykazałem oznaki śladowej choćby chęci przedostania się na drugą stronę to oznaczało, że jestem wkręcony "na maksa" i że będzie się działo. Rzuciła więc tylko "Zaraz coś przyniosę" i po chwili wróciła z... szafą. Nie mam pojęcia jak ona to przytaszczyła, jeszcze bardziej zdumiewające było to, że przerzuciła tę szafę na drugą stronę płota. Wydawało się, że teraz już pójdzie jak po maśle, ale kiedy zacząłem wspinaczkę po kolejnych półkach szafy, te durne po prostu zarwały się pod moim zgrabnym ciałkiem... Werrona przyniosła więc kolejne meble (można by z powodzeniem wyposażyć w nie niemałe mieszkanie), no i ostatecznie znalazłem się po drugiej stronie płota. Sęk w tym, że nadal znajdowałem się na wysokości 3 metrów nad poziomem gruntu - musiałem jeszcze - przepraszam za określenie - spuścić się z wyschniętego drzewa na glebę. Może gdybym po prostu skoczył, to obyło by się bez poważniejszych komplikacji. Ale zachciało mi się luksusów i jeden z obiektów użytych do wspinaczki po tamtej stronie płota podałem Werronie, żeby umieściła go pod drzewem. No i wszystko było cacy do momentu, kiedy ów obiekt nie usunął mi się spod nóg . Skończyło się na porządnie rozciętym przedramieniu, dość sporym stłuczeniu barku i małej trzęsawce
Normalnie - Dombie-Zdobywca...
No cóż... Żeby nie przedłużać... Do finału ostatecznie nie dotarliśmy. Nie chcieliśmy po nocy dobierać się do obiektu, który nie jest taki całkiem opuszczony. Wprost przeciwnie - kiedy zabawialiśmy się przechodzeniem przez płoty, dochodziły nas odgłosy trwającej w najlepsze zabawy paitballowej, a później wesołej imprezki. Zresztą później imprezujący pomogli nam (a właściwie przede wszystkim mi) udostępniając zawartość samochodowej apteczki, za co jestem im bardzo wdzięczny. Doszliśmy jednak do wniosku, że do CHfasta trzeba będzie wrócić spokojnie za dnia i dokończyć temat. A póki co - na dziś - ekstremalnych klimatów wystarczy...