Po kilometrowym spacerze dotarłem pod most. Do kesza dotarłem dołem (ciekawie się robi gdy górą jedzie pociąg). Kesz szybciutki, potem umyłem ręce w rzece i powrót już górą. Już po przejściu mostu natknąłem się na padłą sarnę, chyba przebiegała przez tory w niewłaściwym momencie. Dzięki.