Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Mostek nad Kanałem Łasica    {{found}} 29x {{not_found}} 1x {{log_note}} 6x Photo 24x Galeria  

245753 2010-10-06 20:10 rekomendacja Drzazga (user activity3737) - Znaleziona

Dzisiaj w końcu dopiąłem swego i zdobyłem Skarb Łasicy ;)

Daję również gwiazdę wygaru za całościową przygodę którą tutaj przeżyłem.

Poprzednio szedłem po złej stronie drogi. Tym razem wybrałem się prawym brzegiem - idąc od strony Adamówka. Jak już poznałem obie drogi to można powiedzieć że wszystko jedno którą wybierzemy. Tak czy siak trzeba będzie zanurzyć kopyta.

Idąc w linii prostej, doszedłem na około 100m od celu i wyrosła mi przed nosem przeszkoda wodna z trawą maskującą. Całe szczęście że minute wcześniej wykombinowałem sobie patyka do asekuracji jak i pomiaru wysokości wody. Idąc prosto przy brzegu jest pewien moment gdzie wchodzi się w dużą trawę i z wody po kostki robi się woda po pas!

Jakież było moje zdziwienie o tak nagłej zmianie głębokości. Wycofałem się do tyłu bo dzisiaj nie miałem ochoty w pojedynke moczyć jajek ;]

Tym sposobem zaczeło się co najmniej pół godzinne obchodzenie rozlewiska... Jest ono tak duże, że po prostu w pewnej chwili straciłem cierpliwość i ciąłem rozlewiskiem do drogi prowadzącej do mostku.
Później zarysem drogi ciąłem na przełaj do wyznaczonego celu.
W międzyczasie oczywiście nie zbrakło atrakcji i wszedłem na legowisko dzików i bez kitu myślałem że zginę ;)

Trzeba się liczyć z tym, że woda jest po kolana. Tam gdzie jest głębiej to nie warto się zapuszczać, bo 5m dalej może być już tylko do łydek. Więc akurtat tutaj szkoda zachodu z zanurzeniem dupska.

Tym sposobem znalazłem się przy mostku. Cyknąłem troche fotek, wypiłem cytrynową wodę i wyruszyłem na kesza. Drugie "drzewo" zbadane i skarb zlokalizowany. Następne zdziwko... bo kesz otuliło trawsko jak i jakiś młody korzeń - czyli 2 minuty mocowania i po sprawie.

Uwolniłem kreta z pudła i postanowiłem wycofywać moje dupsko na wcześniej upatrzoną pozycję ewakuacji - samochód.

Nie chciało mi się lecieć takiego kółka jak wcześniej i zbadałem jak to wygląda z tej strony. Bobry ścięły spore drzewo które pokryło akurat całą długość rozlewiska gdzie zanurzenie powoduje moczenie jajek.
Nie omieszkałem jednak wypróbować tej drogi. I tak szedłem przez jakieś 7 metrowe drzewo, ciosając gałęzie które przeszkadzały mi w poruszaniu się dalej.
Bez problemu aczkolwiek z małym stresem udało się przejść i wylądować po drugiej stronie drogi.

Powiem tylko że drzewo było świeże, twarde i stabilne. Prawdopodobnie jak ktoś przyjdzie tu za pół roku i rok to nawet nie ma co próbować przełazić tym ustrojstwem.

 

Na zakończenie wycieczki gospodarstwo które stoi na końcu trasy, tuż przy drodze. Niby wygląda na opuszczone, ale ktoś tam jeszcze mieszka.
Byłem jednak zafascynowany tym że było tam z 50 kotów :P
Dla mnie to był jeden wielki czad. Jako że uwielbiam koty to byłem wniebowzięty ;)
Obrazki do tego wpisu:
Mostek
Mostek