Ajajajaj... Ponad tydzień minął od spotkania, a ja jeszcze bez wpisu.

Otóż jak tylko pojawiło się spotkanie na stronie, wiedziałem że się tu zjawię. Miałem tylko nadzieję, że to nie będzie prima aprilis.

Czasowo wypadło tak, że ruszyliśmy w piątek od razu po pracy, więc w Łodzi byliśmy o północy. Kilka godzin snu i w plener. Początkowo miejski, potem wiej.... eee... leśny.

Obie GŚ nas trochę zmęczyły, więc przyjemnie było wyciągnąć nogi przy ognisku z kiełbą na talerzu.

Wspaniałe spotkanie, dużo ludzi, masa atrakcji.

Dziękuję organizatorom za przygotowanie tego wszystkiego! Do zobaczenia następnym razem.