Wpisy do logu Szpital na Turczynku 40x 1x 6x 11x Galeria
2017-04-07 23:30 Dombie (1928) - Znaleziona
Kiedy czytam takie wpisy jak ten poniżej, sprzed zaledwie kilku dni (oczywiście mam na myśli wpis Pen-y-Cat), zapominam o durnowatym świecie, który mnie otacza i szarufffce, która atakuje mnie na co dzień i wysysa ze mnie resztki życia. Jestem zdania, że takie opowieści (a za "opowieść" uważam naturalnie zarówno tekst, jak i - a może nade wszystko - towarzyszące mu obrazy) powinno się zapisywać w jakiejś niezniszczalnej księdze tak, by nie zabrał ich czas, czy też nieroztropne decyzje podejmowane pod wpływem chwili. Niby nie ma takiej księgi, ale z drugiej strony może właśnie istnieje ona w postaci rozproszonej w umysłach tych, którzy czytają takie opowieści i w których poruszają one struny grając melodie na zawsze szwendające się później w kosmosie - tym prawdziwym i tym symbolicznym...
Moja historia jest zupełnie inna, bo przybyłem tu nocą, kiedy kominiarze już śpią, a alarmy pracują pełną parą. Przybyłem w towarzystwie Werrony, z którą rozmawialiśmy już na tak wiele tematów, że prawdopodobnie poruszyliśmy przynajmniej jeden procent wszystkich możliwych tematów, o których można rozmawiać. Werrona była tu już wcześniej, dlatego, kiedy przyszło do podejmowania powiedziała mi: - No to ty sobie teraz podejmuj! - i zajęła się kontemplacją nieboskłonu i wsłuchiwaniem się w szelest budzącej się coraz żwawiej wiosny. No dobra! Wiem, że w przerwach między jednym szelestem, a drugim nasłuchiwała, czy jeszcze dycham w tej ciasnej przestrzeni, w której się znalazłem i czy przypadkiem nie potrzebuję reanimacji. A muszę powiedzieć, że przy moich gabarytach dostanie się w pobliże miejsca ukrycia jest pewnym wyzwaniem. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło, o czym zaświadcza pozostawiony tu przeze mnie kret, który o wszystkim pamięta. Logbook rzeczywiście poddaje się lekko wilgoci - co gorsza poddaje się jej chyba również pojemniczek. Może przydałoby się go wymienić na jakiś szczelniejszy...
A potem, kiedy wydostałem się z powrotem na światło... nocne ... wyjątkowo wolnym krokiem wracaliśmy do keszowozu rozmawiając o tym bajkowym miejscu, które niestety chyba powoli odchodzi w niebyt...
Lavinko - bardzo dziękuję, że pokazałaś mi to miejsce!
Pen-y-Cat - bardzo dziękuję, że opowiedziałaś o nim w taki sposób - podzielam zdanie Lavinki, że ta opowieść mogłaby być wielokrotnie dłuższa!
Werrono - bardzo dziękuję, że byłaś w tym miejscu ze mną, kiedy zobaczyłem je po raz pierwszy!