Ale dziś tu ruch. I nawet policjanci, którzy (jak się później okazało) czekali na przemarsz. Pierwszy etap bardzo przyjemnie wykombinowany - oby jak najdłużej w tym miejscu przetrwał.
Późniejszy spacer po finał uprzyjemnił właśnie przemarsz orkiestry.
Niektórzy się nawet wzruszyli do łez.
Sam finał trochę się opierał. O ile chybione kordy pierwszego etapu można przełknąć, bo pomnik widać z daleka, o tyle w przypadku kordów finału jest to już trochę bardziej mylące, bo wskazywany jest bardzo keszowy obiekt, na który już miałem zamiar wejść, gdy ekipa zakomunikowała z oddali, że znalazła skarb.
Bardzo kontrastowo się to prezentowało. Słodycz w brzydocie.
Dziękuję!