Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Zaraz wracam    {{found}} 30x {{not_found}} 0x {{log_note}} 16x Photo 8x Galeria  

2411881 2017-03-15 22:22 rekomendacja Dombie (user activity1928) - Znaleziona

Siedzę ci ja sobie po całym pracowitym dniu w zaciszu domowym, grzeję strudzone stopy przy ogniu i już się noszę z zamiarem rozpieczętowania jakiegoś małego co-nieco, żeby spało się lepiej, ale pomyślałem sobie: "E, popaczem co tam w keszowym świecie słychać..."

A tu Marian wyszedł! Pomyślałem natenczas: "Zaraz wróci, skubany, i zabierze swoje mobilne ustrojstwo, a potem szukaj wiatru w polu..." Zatem zatrzymałem otwieracz w pół drogi i nawet go z lekka cofłem (jak mawiają moi sąsiedzi), żeby procenty nie ulatywały, ubrałem ciepły szaliczek i wyjszłem (jak mawiają moi sąsiedzi) na tę ciemną noc i wiater (jak mawiają moi sąsiedzi).

Siadłem w kogę i pożeglowałem w kord kierunku.

Na miejscu, jak już zrobiłem obwyrtkę nad tunelem to się kulałem tak powoluchnu wypatrując obiektu mobilnego (wszak duży miał być, więc uznałem, że nawet moje słabe oczy mimo nocy go wypaczą - jak mawiają moi sąsiedzi).

Nagle paczem, a tu stoi obiekt mobilny onegdaj welocypedem zwany.

- To se wymyśliła, skubana! - tak powiedziałem na głos sam do siebie mówiąc, ale o Werronie myśląc.

Depłem (jak mawiają moi sąsiedzi) na pedał i po opuszczeniu pojazdu napocząłem poszukiwania magnetycznych obiektów wspomnianych w opisaniu. Macam tu i tam nic nie wymacowywując i wtenczas ocznie zaczełem (jak mawiają moi sąsiedzi) przypatrywać się welocypedowi. A on wydał mi się jakiś, takiś... zanadto niemarianowy... Pomyślałem więc żem głupek, bo zamiast na welocyped powinienem na kordy popaczeć... A one - jak raz - 50 metrów dalej. No to się przespacerowałem.

A tam mobilny Marian. Ucieszył mnie - nie powiem, bo to oznaczało, żem pierwszy dotarł do celu. Zaczełem więc (jak mawiają moi sąsiedzi) macanki ponowne, i już wymacałem rzeczy kilka, a tu po chwili widzę twarz znajomą przez nocne powietrze. No i całe szczęście, bo razem nam z Wallsonem łatwiej było mobila onego na nowe lokum dostarczyć.

I tylko cały czas myślę, jak on taką nieporęczną szczotką zęby myje, ten nasz Marian jedyny...