Wpisy do logu Na pomoc Warszawie
41x
2x
6x
3x Galeria
2017-03-13 17:30
Dombie
(
1928)
- Znaleziona
Na zakończenie dzisiejszego dość krótkiego epizodu keszowniczego wykonałem całość drogi powrotnej od podjętej wcześniej "odsieczy" i zająłem się "na-pomocą". Zanim dojechałem do celu ochłonąłem na tyle, że mogłem się skupić na zadaniu keszowniczym, które w części hasłowej zajęło mi rach-ciach-ciach (co mnie trochę zaskoczyło zważywszy na głosy poprzedników), a w części podjęciowej przyprawiło o coś w rodzaju małej palpitacji serca. Myślę sobie, że jeśli ktoś z nas zostanie tam przyłapany na podejmowaniu tego kesza to zostanie spalony na stosie i to w dość wyszukany sposób . Takie przynajmniej odniosłem wrażenie, kiedy empirycznie zbierałem dane na temat panujących w tym miejscu nastrojów. Już kiedy musiałem zejść z wybrukowanej ścieżki poczułem się jakbym dokonał gwałtu na wygrabionej z każdego suchego listka i kamyczka nawierzchni. A potem dodatkowo musiałem jeszcze przecisnąć się przez zielone. Z moimi gabarytami nawet przy wyborze tej najszerszej drogi dojścia nie byłem w stanie uniknąć trącania gałązek. Potem musiałem grzebać tam, gdzie wzrok nie sięga i mimo, że robiłem to delikatniej niż cokolwiek, co do tej pory robiłem w życiu, to i tak czułem się jak profan. No i w końcu musiałem tam za tymi krzaczkami spędzić w pozycji kucznej tyle czasu ile wymagało dokonanie keszowych czynności. Pozycja kuczna za krzaczkiem kojarzy mi się dość jednoznacznie, a wstać nie mogłem, bo przy moich gabarytach natychmiast zostałbym zauważony... Wydaje mi się, że czeka mnie piekło za to, co zrobiłem... Ale co tam - kesz podjęty! Kesz całkiem fajny i wcale nie jakiś trudny. Wszystkie trzy tablice lokalizuje się błyskawicznie, a spojler idealnie pokazuje co i jak. I tylko pozostaje jeden jedyny kłopot - wieczne potępienie, które mnie czeka za ten niecny czyn
.
A tak poważnie to dziękuję i za tę historię i za ogół przeżyć. Mimo wszystko - mam gorącą nadzieję, że nie będę tam musiał już wracać...