Wpisy do logu Sztolnia Złotych Wołów 18x 0x 3x 6x Galeria
2017-02-11 16:00 Rajki (835) - Znaleziona
Spoko spacerekDodaję oczywiście do rekomendowanych.
PS. A tak naprawdę, krótko mówiąc, to główny cel mojej dzisiejszej wyprawy.
Kiedy mój „powiadamiacz” poinformował mnie na mailu o tym keszu spytałem Wołka, jak on może chodzić w takie miejsca? Przecież to igranie z życiem, a jego utrata jest na bank pewniejsza niż szóstka w totka. Jednak kiedy CopernicusHigh zaproponowała mi udział w wyprawie po FTF-a od razu się zgodziłem, przecież ona wie co robi, nie pchałaby się tam, gdyby było niebezpiecznie ;). Co prawda od tej pory targały mną wątpliwości, choćby dla tego, że nie miałem skąd na szybko wytrzasnąć woderów koniecznych na innej sztolni planowanej na dziś ;), ale ustąpiły po pobudce w dniu wyjazdu. Najpierw po drodze 3 FTF-y na rozgrzewkę na innych, zalegających głęboko w podzłotoryjskich lasach, nieco łatwiejszych chatkach i sztolniach Wołka, a na deser Złote Woły.
Problem mieliśmy z namierzeniem właściwego drzewa z podpowiedzią, bo wszystko zamarznięte i nawet liści nie można było rozgrzebać, a drzew, jak to w lesie, do sprawdzenia kilka było… Szukaliśmy zawzięcie dość długo, aż pkubiak triumfalnie krzyknął MAM! A najlepsze, że nie znalazł tego właściwego drzewa tylko sztolnię :D
Samo przygotowanie do zejścia zajęło nam więcej czasu niż eksploracja, nie mówiąc o dłuuugim, oj bardzo długim spacerze z drabiną i pozostałym sprzętem. Wielbłądy na pustyni i konie ciągnące pług mają na pewno lżej. Zejście na dół to już bajka, tym bardziej, że pkubiak prawie na ochotnika zgodził się zejść pierwszyWidząc jak zanurza się w czeluści sztolni, jak robi się coraz mniejszy, jak drabina się huśta, znowu pojawiły się wątpliwości „co ja tu robię?”. Za to kiedy tylko sam stanąłem na pierwszym stopniu drabiny wiedziałem, że jest dobrze. Przecież na mojej aluminiowej 6-cio metrowej drabinie czuję się mniej pewnie :). Teraz drugie w tym dniu czołganie przez wąski wlot, „hello” z nietoperzem, krótki spacer do końca sztolni, wpis do logbooka (chwila niepewności i… oj jak miło ogląda się czyste karteczki w takim miejscu) i idziemy z powrotem. Nie można było tej sztolni wykuć w pionie?? Przecież iewygodnie się chodzi pochylonym na bok… ;)
Wspinaczka na górę i jak tylko głowa pojawiła się nad poziomem gruntu, pierwsze usłyszane słowa, a jakże, to profesjonalna, ważna informacja od CopernicusHigh: „16 minut”Choć szczerze mówiąc oczekiwałem czegoś w stylu: "jak dobrze, że już wróciliście…" No cóż :)
Teraz kolej na CopernicusHigh. Dość sprawnie poszło jej zejście na dół. Potem oczekiwanie kiedy wrócą. Na dole ciągle ciemno, i ciemno… Co jest?? Kontrola czasu: 11 min. A, to ok, zdawało mi się że już z 20 minęło… I po kilku minutach widać wreszcie migające światła latarek.
Uwaga dla kolejnych odwiedzających: pamiętajcie o kaskach, mój został niestety razem z plecakiem w garażu i niestety przy wyjściu zaliczyłem kontakt z jednym z prętów.
FTF #4 dziś